Asset Publisher Asset Publisher

DZIKIE, CZYLI NICZYJE?

Do nadleśnictw często zgłaszają się poszkodowani w kolizjach ze zwierzyną, które kończą się rozbitym samochodem, a czasem uszczerbkiem na zdrowiu. Kto, jeśli w ogóle, powinien wypłacić pokrzywdzonemu odszkodowanie? I kto odpowiada za dzikie zwierzęta?

Jeśli w podobnym zdarzeniu bierze udział zwierzę domowe, sprawa jest prosta: pełną odpowiedzialność ponosi właściciel zwierzęcia. To on, zgodnie z przepisami Kodeksu cywilnego, odpowiada za wszelkie szkody, które wyrządzi zwierzę znajdujące się pod jego opieką. Inaczej jest, kiedy w kolizji bierze udział sarna albo dzik.

Po kolizji z dzikim zwierzęciem kierowcy zgłaszają się często z żądaniem odszkodowania do nadleśnictwa. Nic dziwnego, w takim przypadku nadleśnictwo jest pierwszą instytucją, która przychodzi pokrzywdzonemu na myśl – jako podmiot odpowiedzialny za zwierzynę. Czy jednak pretensje kierowane do leśników są słuszne? Kto jest winien zdarzeniu drogowemu z udziałem dzikiego zwierzęcia?

Właścicielowi nic do tego

Zgodnie z ustawą Prawo łowieckie każde zwierzę łowne pozostające w stanie wolnym jest dobrem ogólnonarodowym i należy do Skarbu Państwa. Pozostałe gatunki, nieumieszczone na liście zwierząt łownych, zgodnie z Ustawą o ochronie zwierząt są dobrem ogólnonarodowym. Co do zasady to Skarb Państwa powinien odpowiadać za ewentualne zdarzenia drogowe z udziałem dzikich zwierząt.

Zwierzyna przestaje być jednak własnością Skarbu Państwa w momencie uprawnionego pozyskania, np. podczas polowania. Wtedy przechodzi na własność zarządcy lub dzierżawcy danego obwodu łowieckiego. Ale w przypadku obszarów niedzierżawionych przez koła łowieckie pozyskane zwierzę pozostaje własnością Skarbu Państwa.

Rozwiązanie kwestii własności zwierzyny wcale nie upraszcza problemu odpowiedzialności za kolizje z jej udziałem. Mogłoby się wydawać, że Skarb Państwa – jako właściciel dzikich zwierząt – odpowiada za wszelkie zdarzenia z ich udziałem. Tak jednak nie jest.

Wina zarządcy drogi?

Zarządca drogi jest odpowiedzialny za zapewnienie bezpieczeństwa użytkowników dróg. Do jego obowiązków należy m.in. wprowadzanie ograniczeń lub zamykanie dróg i drogowych obiektów inżynierskich dla ruchu oraz wyznaczanie objazdów drogami różnej kategorii, gdy występuje bezpośrednie zagrożenie bezpieczeństwa osób lub mienia (art. 20 pkt 14 Ustawy o drogach publicznych). Na zarządcy drogi ciąży również obowiązek opracowywania i zatwierdzania obowiązującej organizacji ruchu, a w szczególności sposobu rozmieszczenia znaków pionowych, np. znaku „zwierzęta dzikie". Te obowiązki nakłada na niego rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 23 września 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków zarządzania ruchem na drogach oraz wykonywania nadzoru nad tym zarządzaniem. Zaniechanie obowiązku może być więc podstawą do dochodzenia odszkodowania przez osobę, która najechała na zwierzę na takiej „zaniedbanej" drodze (zgodnie z art. 415 Kodeksu cywilnego: „kto wyrządził drugiemu szkodę, zobowiązany jest do jej naprawy"). Szkodę zaś można wyrządzić dwojako – poprzez konkretne działanie lub zaniechanie działania, do którego jest się zobowiązanym.

W ewentualnej dyskusji o odpowiedzialności zarządcy nie będziemy oczywiście rozpatrywać umyślnego działania na szkodę użytkowników drogi. Ciężko wyobrazić sobie pracowników drogówki, którzy przeganiają sarny i dziki prosto na jezdnię, aby doprowadzić do kolizji drogowej. Ewentualną odpowiedzialność na gruncie przepisów cywilnych zarządca drogi może ponieść wówczas, gdy zaniechał swojego prawnego obowiązku i np. nie umieścił znaku lub nie wybudował infrastruktury uniemożliwiającej wtargnięcie dzikiego zwierzęcia na jezdnię.

Kluczowe informacje

Znak ostrzegawczy „dzikie zwierzęta" ma za zadanie informować użytkowników drogi o potencjalnym niebezpieczeństwie, tj. możliwości wtargnięcia dzikiego zwierzęcia na jezdnię. Ustawiany jest w miejscach newralgicznych, w których zwierzyna ma swoje ścieżki migracyjne, i zobowiązuje kierujących pojazdami do zachowania szczególnej ostrożności. Można jednak postawić pytanie, skąd zarządca drogi – który nie jest przecież podmiotem profesjonalnie zajmującym się środowiskiem i zwierzyną – ma wiedzieć, w którym miejscu ustawić znak? Rozporządzenie Ministra .Infrastruktury w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach z dnia 3 lipca 2003 r. zobowiązuje zarządców dróg do zbierania informacji na temat ciągów migracyjnych zwierząt. Wiedzę na ten temat mają profesjonaliści, czyli Służba Leśna, i to do niej odsyła rozporządzenie (co ciekawe, w rozporządzeniu nie wskazuje się bezpośrednio podmiotu, do którego powinien udać się zarządca drogi, a jedynie formację). Jeśli więc zarządca drogi nie spełni swojego obowiązku, wówczas może zostać pociągnięty do odpowiedzialności prawnej z tytułu zaniechania.

Praktyka pokazuje, że starania o otrzymanie odszkodowania w przypadku, kiedy kolizja z dzikim zwierzęciem ma miejsce na odcinku drogi prawidłowo oznakowanym przez zarządcę, są często bezskuteczne. Udowodnienie winy lub zaniechania ze strony zarządcy drogi jest wówczas niemal niemożliwe.

Gdy nie ma znaku

Największe szanse na uzyskanie odszkodowania pokrzywdzony ma wówczas, gdy odcinek drogi, na którym doszło do zdarzenia, nie był odpowiednio oznakowany. W takim przypadku należy upewnić się, czy po stronie zarządcy istniał obowiązek ustawienia znaku. Znak powinien być umieszczany w miejscach oczywistych, w których prawdopodobieństwo skrzyżowania się drogi zwierzyny z drogami ludzkimi jest bardzo wysokie. Mowa tu o ciągach migracyjnych, dojściach do wodopojów itp. Przypominam, że informacje o takich miejscach zarządca, po wystosowaniu odpowiedniego zapytania, powinien otrzymać od nadleśnictwa. Drugą ważną przesłanką, która powinna skłonić zarządcę do ustawienia znaku, jest informacja o ewentualnych wcześniejszych kolizjach w danym miejscu. Historię zdarzeń drogowych można sprawdzić na stronie Systemu Ewidencji Wypadków i Kolizji. Niestety, bywa tak, że choć do zdarzeń drogowych z udziałem zwierzyny dochodzi w jakimś miejscu często, poszkodowani nie zgłaszają tego faktu, rejestry nie oddają więc stanu faktycznego.

Jeśli jednak na danej drodze dochodziło wcześniej do podobnych zdarzeń, a mimo to zarządca zaniechał ustawienia znaku, może to pomóc poszkodowanemu w dochodzeniu swoich praw. Świadczy to bowiem o zaniechaniu obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa użytkownikom drogi.

Wina myśliwego?

Zupełnie inaczej jest, gdy w pobliżu miejsca kolizji odbywało się w czasie zdarzenia polowanie. Wówczas poszkodowany może dochodzić swoich praw od myśliwego lub myśliwych, którzy polowali na danym obszarze. Udowodnienie winy, zgodnie z treścią art. 6 Kodeksu cywilnego, spoczywa na osobie, która z zaistnienia kolizji wywodzi skutki prawne, a więc na poszkodowanym. Warunkiem uzyskania odszkodowania zaś jest udowodnienie, że między kolizją a polowaniem istniał związek przyczynowo-skutkowy. Można o takim mówić w przypadku, kiedy np. naganka płoszy zwierzynę wprost na drogę lub gdy miot znajduje się w pobliżu drogi (i można przewidywać, że spłoszona zwierzyna uda się w tym kierunku).

Miejsca organizacji polowań zbiorowych nie są objęte tajemnicą, muszą być nawet podane do wiadomości społeczeństwa, stwierdzenie więc, czy w pobliżu miejsca wypadku odbywało się polowanie, nie jest trudne. Gorzej z udowodnieniem przebiegu polowania, tzn. techniki i kierunku naganiania zwierzyny.

Trudniej będzie również udowodnić winę myśliwego polującego indywidualnie, który niezamierzenie spłoszył zwierzynę, a ta, uciekając, weszła na drogę i spowodowała kolizję. Mowa o przypadkach, gdy myśliwy wg prawa jest w trakcie wykonywania polowania na sarny, ale niechcący spłoszył dzika. Nie spodziewał się tego, więc nie można mówić o umyślności jego działania. Myśliwy nie ma wiedzy, gdzie i jaka zwierzyna zalega, ani w którym kierunku ucieknie.

Leśnicy specjalnie uprawnieni

Służba Leśna ma również uprawnienia nadane jej Ustawą o ochronie zwierząt. Pracownik SL wymieniony jest w katalogu osób, które mogą podjąć decyzję, czy zwierzę, które ucierpiało w wyniku kolizji, ma zostać uśmiercone. W pierwszej kolejności decyzję tę powinien podjąć lekarz weterynarii, jeśli jednak nie jest obecny na miejscu zdarzenia, a oczekiwanie na jego przyjazd wiąże się z cierpieniem zwierzęcia, kierujący się zasadą humanitaryzmu pracownik Służby Leśnej może zadecydować o jego uśmierceniu. Może również to zwierzę uśmiercić. Dozwolone jest wówczas użycie broni palnej, niekoniecznie myśliwskiej. Warunkiem jest jednak posiadanie uprawnień do posiadania danej broni i posługiwania się nią oraz możliwość dokonania egzekucji w warunkach zapewniających bezpieczeństwo osób postronnych.

Wracając do postawionego na początku pytania: kto odpowiada za dzikie zwierzęta biorące udział w kolizjach? Otóż nie nadleśnictwo. Jego rola ogranicza się do udzielania informacji zarządcom dróg o korytarzach migracyjnych zwierząt i miejscach krzyżowania się dróg ludzkich ze szlakami zwierząt.


foto: Marek Wąsowicz

Tekst: CILP